ŚWIĘTY SPOKÓJ ?
Kiedy chcemy dla siebie świętego spokoju prawdopodobnie jest już na niego za późno lub prawie za późno. Kiedy krzyczymy w uniesieniu „daj mi święty spokój”” jesteśmy prawdopodobnie na granicy tego, co współcześnie nazywamy „oknem tolerancji”, lub najpewniej już poza jego granicą. Rozzłoszczeni, wkurzeni, wściekli. Lub przeciążeni, przytłoczeni i już niemal bezradni. Zdecydowanie poza tym oknem, w którym czujemy się spokojni, otwarci, skłonni do dialogu. Poza tą przestrzenią, w której czujemy, że „wszystko jest dobrze”, a my bezpieczni i spełnieni. Nierzadko się zdarza, że jesteśmy tak przebodźcowani, że nasz mózg się wyłącza, by się nieco ostudzić, nieco odpocząć. Doświadczamy problemów z pamięcią, koncentracją, łatwo wyprowadzić nas z równowagi. To sygnał, że prawdopodobnie czegoś jest za dużo, a czegoś za mało. Prawdopodobnie za dużo pośpiechu, presji, za dużo naraz lub „po prostu za dużo” przez za długi czas. I wtedy dobrze byłoby zwolnić to tempo zanim utracimy tempo zupełnie, bo jego utrzymanie będzie niemożliwe. Zanim dopadnie nas przeziębienie, zawał, złamie się noga.
Natłok informacji, trudnych sytuacji powodujących złość czy lęk jest aktualnie niemal nieunikniony. Łatwo wpadamy w kołowrotek chomika. Jedyna możliwość to jak najczęściej z niego świadomie wysiadać. Świadomie decydować o zrobieniu przerwy od kołowrotka lub, jeśli to możliwe, nie wchodzeniu do niego. Zupełnie tak jak robimy na placu zabaw, gdy schodzimy z huśtawki kiedy za mocno zakręci nam się w głowie. I potem przez jakiś czas już jej unikamy.
Jak zejść ze zbyt szybkiej codziennej życiowej huśtawki ?
PUZEL SPOKOJU NR 1: Nie sposób jednocześnie być w nerwach – pośpiechu, doświadczać złości lub przeżywać lęk i mieć spokojny, miarowy oddech. Zawsze jest on w takich intensywnych emocjach przyśpieszony i płytszy niż zwykle. Zauważmy to. Więc najprostszym sposobem na złagodzenie stresu i takich emocji będzie złagodzenie sposobu oddychania – zmiana jego rytmu i głębokości. Spokojny oddech = spokojne emocje. Zatrzymaj się na chwilę i zwróć uwagę na swój oddech. Jak oddychasz ? Dyszysz jakby ? Oddech stał się głośniejszy ? Szybszy ? Już samo zauważenie jak oddychasz, zmienia go delikatnie. Poobserwuj go chwilę. Zamknij oczy. Wsłuchaj się w niego. Sprawdź gdzie teraz jest powietrze. W gardle ? W klatce piersiowej? W brzuchu? Powietrze jest ciepłe czy zimne ? Ciepłe czy zimne ? Sprawdź to sobie na spokojnie. A potem weź wdech. Poczuj jak Cię wypełnia. I zrób wydech. Jak wolno możesz wydychać powietrze ? Przetestuj to sobie. Westchnij, wydychając wolno powietrze. Oznacz wydychane powietrze długim westchnieniem „mhhhhhhh”. Zastosuj trochę matematyki. Zrób 5 powtórzeń, w których zrobisz wdech licząc do 4 a wydech do 6 .
Wdech na 1,2,3,4.
Wydech na 1, 2,3,4,5,6.
5 powtórzeń.
Chcemy polecieć sanskrytem? Zastosowaliśmy właśnie PRANAJAMĘ – kontrolę oddechu.
WIECZNY SPOKÓJ ?
Kiedy jesteśmy na codzień stale przeciążeni – wiecznie gdzieś pędzimy, żyjemy pod presją czasu, ilości zadań i obowiązków gubimy życie. Życie przemyka nam przed nosem jak mega szybki pociąg TGV. W takim pędzie nasze serce nie nadąża za naszym mózgiem, a nasz mózg traci kontakt z sercem. Zdarza nam się podejmować decyzje, których do końca nie czujemy (aby poczuć potrzebujemy się przecież zatrzymać), mówić słowa, których żałujemy, gdzieś zatraca się to, czego najbardziej chcemy. Marzy nam się wieczny spokój, a przecież ten nie istnieje dopóki żyjemy, a i potem nie ma żadnej jego gwarancji. Tworzymy wizje o codzienności poukładanej jak kamyki w harmonijnym, nieco akrobatycznym zen stosie, jeden na drugim, nieruchome, stabilne. Obrazy wsi, sielskiej anielskiej, na której nie przeciekają dachy, lisy nie kradną kur z kurnika, a dotacje z unii rosną na drzewach – obfite jak błyszczące w słońcu czereśnie czekające na szpaki.
Dla przeciążonej głowy i przeciążonego ciała wieczny spokój jest bardzo kuszący, ale po prostu nie istniejący, w naturze nie występujący.
Taka ogromna dawka spokoju zdaje się nie istnieć na planecie ziemia. Istotą natury jest zmiana, a zmiana nas zwykle stresuje, bo przynosi nowe i to najczęściej takie niechciane lub niewygodne. Dostępne są jednak mniejsze dawki spokoju. Wieczny spokój, ale w mini porcjach dostępnych 24/7. Taki, który na chwilę łączy naszą głowę i nasze serce jednym kabelkiem i pozwala im odpocząć razem. Zsynchronizować się trochę, zwolnić tempo razem. Stworzyć fantastyczny tandem, który w tym odpoczynku, w tej regeneracji będzie spokojniejszy, bardziej twórczy i bardziej spełniony. W którym, dzięki wspólnemu rytmowi nasze życie stanie się bardziej harmonijne jako całość.
PUZZEL SPOKOJU NR 2: Usiądź sobie wygodnie, najlepiej na kanapie, tak by móc wyciągnąć przed siebie nogi i jednocześnie wygodnie oprzeć plecy. Sprawdź czy siedzisz wygodnie i czy Twoje plecy mają wygodne oparcie. Wyprostuj kręgosłup tak swobodnie jak potrafisz, miej proste plecy, ale w komfortowy, oparty sposób. A teraz wyciągnij przed siebie, na wprost obie ręce w taki sposób, by widzieć swoje dłonie od środka. Widać te wszystkie długie linie życia 😉 ? To teraz kolejny krok – przesuń dłonie do siebie tak, by prawa zaszła na lewą, a kciuki były zaplecione. Mamy to ? Teraz widoczne powinny być linie życia tylko lewej ręki, bo prawa jest z tyłu za nią. To teraz ostatni krok – zamknij oczy i połóż tak złożone ręce na klatce piersiowej , na sercu. Wygląda to tak: serce, a na nim leżą połączone -lewa ręka, a na wierzchu prawa. Trochę to taki gest jakby mówić : „Serce ! Moje Ci one ! ” 🙂 , I teraz dołóż do tego puzel nr 1, który już znasz czyli kontrolę oddechu. Zrób 10 bardzo powolnych, tak łagodnych jak tylko potrafisz oddechów. Niech wydech będzie dłuższy. Ale najważniejsze by robić to delikatnie, tak jakbyśmy nie chcieli obudzić śpiącego serca.
Tak trochę wyglądają zmarli, co nie ? Jak śpiące osoby trzymające czule swoje śpiące już serce. Może nawet cieszą się z tego gdzie zaprowadziły ich, połączone kabelkiem spokoju, idące w życiu zgodnym rytmem, głowa i serce.
Kiedy tak siedzisz (ale możesz też leżeć jak oni ;)), splatasz ręce i kładziesz je na swoim sercu korzystasz z MUDRY – specjalnego gestu, który działa na Twoje ciało, myśli i emocje. Tu akurat wybieramy Garuda mudrę, która uspokaja Twoje serce, dotyka wzburzonych emocji jak fal oceanu i wygładza ich powierzchnię, a wtedy w głębi robi się także o wiele spokojniej.
POLISPOKÓJ
Mamy już za sobą święty spokój i wieczny spokój. Póki co są odłożone na bok, jako te które na dłuższą metę nie są dostępne za życia. Ale to, co uważam warto mieć pod ręką to „polispokój”.
Co to jest ? Sama tą nazwę wymyśliłam, więc oczywiście zaraz wyjaśnię 😉
Poli znaczy wiele, a spokój to po prostu spokój. Pełna nazwa mogłaby brzmieć i brzmi „wielozmysłowe ukojenie dla układu nerwowego”. Wielozmysłowe. Ukojenie. Dla układu nerwowego.
Poprzez słowo poli nawiązuje także do jakże teraz popularnej teorii poliwagalnej. Bardzo ją lubię, ponieważ w sposób zupełnie nieoczekiwany i fantastyczny pozwoliła mi po latach zrozumieć działanie mojego układu nerwowego – jak, kiedy i dlaczego lądowałam w stanach odbierających mi spokój i radość życia. Otworzyła mi oczy na to, jak te wszystkie „kabelki nerwowe” we mnie działają. Oraz potwierdziła jak wiele sposobów na utrzymywanie i przywracanie spokoju znałam już i stosowałam korzystając z mądrości wedyjskiej.
Starożytne metody potwierdzone teraz przez nowoczesne dowody.
Poli, czyli wiele – wiele sposobów na bycie w spokoju i powroty do spokoju. Wiele sposobów, pochodzących z wielu zmysłów. Oczy, uszy, węch, smak i dotyk będące potencjalne na oścież otwartą bramą na wchłonięcie spokoju. Lub niepokoju. Bo i takie mogą do nas dotrzeć rzeczy. Niepokojące nas, nie służące nam, przeciążające nasz układ nerwowy. A przecież w dużej mierze mamy na to wpływ, możemy decydować, wiedząc co służy naszemu spokojowi, a co nie. Ale to już historia na inną opowieść.
Póki co, trochę dla przekory kolejny puzel spokoju. Akurat, nieco przekornie, o „zamykaniu” zmysłów 😉
PUZEL SPOKOJU NR 3: Wykorzystaj to, co masz. Oczy. Ale tym razem nie do patrzenia, tylko wręcz przeciwnie. Najwięcej bodźców dochodzi do nas przez wzrok, zatem to tu potencjalnie najbardziej jesteśmy narażeni na przeciążenie. Zatem aby przerwać to nieustanne bombardowanie kolorami, światłami, obrazami, treściami, znaczeniami co mamy zrobić ? Zamknąć powieki. Nie na zawsze, bo nie chodzi nam teraz o wieczny spokój. Ale na 1-2 -3 minuty choćby, Zamknąć powieki i poczuć tą ciemność i ciszę otulającą nasze oczy. Zafundować sobie taki kompres na oczy w dowolnym momencie dnia. Siedząc w tramwaju, w biurze przed komputerem czy w poczekalni do laryngologa. I może też pokusić się o dodanie puzla nr 1 – znacznie wolniej poodychać wtedy. A kto nam zabroni dołożyć puzel nr 2 i położyć sobie też wtedy rękę na sercu ? Najwyżej zapytają nas czy dobrze się czujemy -doświadczymy czyjeś troski i nasz układ nerwowy się ucieszy z bycia bezpiecznym i zaoopiekowanym przez innych ludzi.
A fantastyczny twórca teorii poliwagalnej – Stephen Porges kiedy zamknie wieczorem oczy bedzie miał dobre, regenerujące sny po dobrze wykonanej misji pomocy ludziom w poznaniu ich stanów bezpieczeństwa. Zamknie oczy na całą noc i doświadczy snu utkanego z wdzięczności ludzi 😉
Jeśli mielibyśmy na koniec znów wrócić do sanskrytu , to to zamknięcie na chwilę oczu to była PRATYAHARA czyli po prostu wycofanie zmysłów.
PS . A tu, jeszcze w czerwcu można skorzystać z warsztatów polispokoju ze mną, tym razem w towarzystwie mojej wspaniałej koleżanki Edyty Stawskiej oraz jej przepięknych, swobodnie żyjących koni :