Przeczytasz w 3 minuty, zanim skończy się piosenka, w której Luca Fogale obiecuje:
„You are not breaking You are not broken You are unfolding”
Karma i Dharma brzmią jakby były z jednej rodziny ?
Tak, są, z wedyjskiej.
Trauma brzmi jakoś inaczej, jakby tu nie pasowała ?
Tak.
Trauma ma to do siebie, że trochę jakby „odstaje”. Rzadziej o niej mówimy. A jest powszechna. I skoro „odstaje”, to tym bardziej potrzebuje zaopiekowania i poczucia się dobrze w towarzystwie Karmy i Dharmy. Dlatego tu pełnoprawnie będzie i nawet od niej zaczniemy.
Dlaczego niby te trzy „panie” miałyby się zaprzyjaźnić ?
No, tak jak to w przyjaźni, czasem nie wiemy do końca czemu tak się dobrałyśmy, ale efekt końcowy jest zachwycający i niesie nas przez życie z potężną dawką wsparcia, radości i pięknego rozwoju.
Kim zatem są Trauma, Karma i Dharma ?
(To tematy rzeki, więc z każdego z nich zrobię małe jeziorko, żebyśmy mogły popatrzeć sobie na nie spokojnie, bez przeciążenia tematem.)
TRAUMA
Trauma, to od razu czujemy – coś niedobrego.
Co o niej wiemy ?
W ostatnich latach dużo jest w jej temacie poszerzania definicji, dużo nowych odkryć, pięknych książek, wspaniałych ekspertów i nowych kierunków opiekowania się traumą. Opiekowania się człowiekiem, który jej doświadczył.
Bliskie jest mi podejście Petera Levine traktujące traumę jako „utratę więzi – z samym sobą, z własnym ciałem, z rodziną, innymi i całym otaczającym światem”.
Ważne jest, by wiedzieć, że liczą się nie tylko duże „TRAUMY” (wypadek, śmierć, ciężka choroba), ale także „traumy” – te mniejsze wydarzenia, ale mogące zostawić w nas ogromne ślady. Niedostrzeżone, niezaopiekowane, uznane za „to tylko …” , ale potem, może nawet latami, utrudniające nam dobre, spełnione życie.
Bo liczy się nie tyle samo wydarzenie, ale rozmiar spustoszenia, jakie w nas dokonało. W jaki sposób my zmieniliśmy się po tym trudnym wydarzeniu, jak bardzo zaczęło kurczyć się nasze życie. Jak ubyło nam zdrowia, spokoju, radości, wolności, twórczości, apetytu na spełnienie. Jak przetrwanie stało się chlebem powszednim, a spełnienie niedostępnym deserem.
Albo nawet, co się nie wydarzyło. I to, co się nie wydarzyło, to, czego akurat potrzebowaliśmy, było dla nas bardzo trudne, przeciążające, po prostu traumatyczne.
W niesamowity sposób ujmuje to Gabor Mate i brzmi to fantastycznie po angielsku:
„Trauma is not what happens to you; it is what happens inside you as a result of what happens to you”.
Gdyby bardzo znaczące światowe nazwiska w tym obszarze – Bessel Van der Kolk, Gabor Mate, Peter Levine w towarzystwie pań: Janina Fisher czy Irene Lyon zebrały się w jednym pokoju przy filiżance herbaty, na przykład tulsi z różą, to pomimo różnych definicji prawdopodobnie wystarczyłoby jedno spojrzenie na człowieka i już by wiedzieli, już by czuli…
Bo trauma może zostawić w nas wiele śladów, które mogą być potem widoczne w postaci lęku, depresji i innych utrudniających nam spełnione życie trudności czy nawet diagnoz. Lista potencjalnych szkód jest tu bardzo długa, nawet nie czuję, że ją napoczęłam, wymieniając tylko lęk i depresję.
Dlatego właśnie trauma, czy przez duże „T”, czy przez małe „t” to coś istotnego.
Coś nas uwiera, coś nas gniecie, czegoś unikamy, coś jest trudne, coś nam krąży po głowie i ciele, co nas zatruwa, odbiera nam radość życia, a my nawet nie wiemy często co to. To jak drzazga. To jak powracający, „trudny” kawałek nas.
Potrzebuje obecności, wysłuchania, wsparcia.
Bezpiecznego, czułego świadka, świadomego faktu, że trauma zostawia ślady w ciele, umyśle i emocjach. Objęcia wszystkiego tego naraz.
Potrzebuje przyjaciółki.
Potrzebuje terapeuty.
Terapeuta to dobry pomysł, jeśli to wszystko zdaje się być zbyt ciężkie.
Jest wiele miejsc, które udzielają wsparcia na różne sposoby.
Jest psychoterapia w przeróżnych nurtach, terapie somatyczne, EMDR.
Jest wsparcie ajurwedyjskie. Niezliczona ilość drobnych, dobrych rzeczy, od których można zacząć.
Bo Trauma potrzebuje wszystkiego, co pomoże jej odzyskać bezpieczeństwo i odzyskać siebie, pełnię siebie.
TRAUMA mówi: „Zobaczmy co mi się stało i zaopiekujmy się tym”
KARMA
Karma to znów temat rzeka i znów zrobię z niego tylko małe jeziorko. Co więcej, ograniczę się do rozumienia karmy jako czegoś „tu i teraz”, bez sięgania do pokoleń wstecz, bez wyciągania z ziemi kości, które obróciły się już w proch.
Osoby, które doświadczyły traumy, często doświadczyły jej od najbliższych osób. To takie gromy z nieba, które wydawało się, że będzie zawsze bezchmurne, pogodne i przyjazne. To ogromne źródło bólu. I często potem wyboista droga do zrozumienia, poukładania sobie tego wszystkiego, czy nawet akceptacji.
I dlatego przywołuję tutaj drugą przyjaciółkę – Karmę.
Karma to działanie. Karma to szerokie spojrzenie na naszą wolność i sprawczość. Karma to potężne przesłanie mówiące o tym, że zawsze możemy wybrać naszą reakcję na to, co się dzieje. Nawet jeśli w przeszłości nie czuliśmy, że mamy wybór, nawet jeśli w przeszłości przekraczał nasze możliwości lub był pomiędzy „młotem a kowadłem”.
W nowy dzień, wybór może być nowy. Możemy zacząć przecierać w naszym mózgu nowe ścieżki neuronalne. Obok autostrady starych nawykowych reakcji zacząć budować nowoczesną obwodnicę naszych nowych odpowiedzi. Naszych nowych opowieści o nas i naszym życiu.
Możemy zacząć robić to, co chcemy robić.
Możemy powoli uczyć się nowych reakcji i eksplorować nowe obszary działania.
Powoli, w coraz bardziej komfortowy sposób.
Przyjazny dla naszego tempa, przyjazny dla tego wszystkiego, kim jesteśmy.
Obejmujący z nadzieją to wszystko, kim możemy jeszcze być, kim możemy się stać.
Poszerzający nas. Odmrażający nas. Uwalniający nas.
W naszym „automatycznym życiu” karma przypomina, że zawsze możemy wybrać naszą reakcję na to, co się dzieje. A to, co zrobimy, przyniesie konsekwencje, przyniesie skutki, przyniesie rezultaty. Przyniesie zmiany. Jesteśmy twórczyniami swojego życia. Nawet jeśli wcześniej setki razy coś odbywało się nie tak, jak chciałyśmy. Powoli, powoli możemy tworzyć swoje odpowiedzi, swoje scenariusze w miejsce uciekania, walczenia czy zamierania w bezruchu.
KARMA mówi: „ Zobaczmy, jaka jest moja odpowiedź na to i zadziałajmy”
DHARMA
Ostatnia z przyjaciółek to Dharma.
Piękne słowo z sanskrytu 🙂
Bardzo powiązane z Karmą, bo nie możemy spełniać się w życiu, służyć ludziom poprzez nasze talenty, nie działając. Bycie lekarzem jest działaniem. Bycie pisarzem jest działaniem. Bycie piosenkarzem jest działaniem. Działaniem w zgodzie ze sobą, ze swoimi talentami.
Często też z drogą, jaka się przebyło i chęcią zaoferowania jej dla pożytku innych ludzi.
Więc Dharma i Karma to przyjaciółki, które okazują sobie wzajemne wsparcie. Karma wie, że jest wolna i może tworzyć. Dharma wie, co jest dla niej właściwe, wie, co czuje w głębi serca, wie, za czym tęskni, co ją spełnia. Wie, co mogłaby robić na okrągło, wie, co jest jej pasją, wie w czym jest dobra. Przychodzi taki moment, że umie zaryzykować bezpieczeństwo i wyruszyć w drogę do spełnienia. Wie, że potrzebuje stanąć za tym, co dla niej ważne. Czuje, za co chciałaby, żeby ludzie ją wspominali z tego życia. W głębi serca wie, co chciałaby, żeby bliscy powiedzieli o niej na jej pogrzebie. Co wniosła, co było tylko jej, czego zabraknie w świecie gdy jej już nie będzie, a co będzie kontynuowane i wspominane. Co chciałaby zbudować, co zaoferować, czym się podzielić skoro jest jeszcze wciąż na tym świecie.
Kiedy Dharma spotyka się z Traumą, to jest to moment wzruszający. Bo w traumie jesteśmy często oddzieleni od siebie samych, z poczuciem niemocy, czasem ledwo co ogarniający bieżące życie, mającym różne diagnozy opisujące nasze trudności. I tu nagle przychodzi Dharma i mówi o byciu spełnionym. To wydaje się taaakie niedostępne z początku. Może nawet dłużej niedostępne. Może nawet „bullshit”. Póki nie poukładają się bieżące rzeczy. Póki nie ułożymy się z tym, gdzie jesteśmy, i czego teraz potrzebujemy. Jakie jest nasze zdrowie, fizyczne i psychiczne, co jemy, czym się otaczamy, z kim przybywamy. Co nas buduje, co nas rujnuje. Tyle rzeczy wymaga ułożenia. Ułożenia po swojemu. Ale Dharma czeka cierpliwie, wraca do nas cierpliwie. Można powiedzieć, że nie daje nam spokoju. A raczej jest przekonana, że jak zajmiemy się nią, jak wejdziemy na jej ścieżkę, to dopiero wtedy zyskamy jakiś nieznany wcześniej spokój. Spokój bycia właściwą osobą, na właściwym miejscu. Spokój odzyskania siebie i bycia w drodze do pełni siebie. Nawet może głębsze zrozumienie jak powstały nasze rany, nasze dary i komu teraz możemy je zaoferować. Może nawet Dharma i Trauma będą chciały się mocno przytulić do siebie.
DHARMA mówi „Zobaczmy, do czego zaprasza mnie życie i co daje mi spełnienie”
Wiem, że to może być niełatwe. Ale na spotkanie zwane życiem zawsze mogą wpaść różni goście. Wpadnie Karma i powie „Spoko, damy radę, działajmy, zmieniajmy, twórzmy!”. Przyjdzie Dharma i powie „To ma dla mnie sens, tu jest spełnienie, tego chcę !”. Cichutko usiądzie z boku Trauma i naprawdę nie wiem, czy da dziś radę powiedzieć „Potrzebuje wsparcia …”
Ale od czego są przyjaciółki, mamy je w sobie, mamy je dookoła nas 🙂